Poprzedni udany strzał pomógł Arthurowi odzyskać trochę pewności siebie. Uśmiechnął się nieznacznie do Grittwiga, wycierając rękawem kącik ust. Dobre spostrzeżenie, Grimburg, postaram się zwrócić na to uwagę, chociaż w tej chwili, zdawałoby się, mamy bardziej palące problemy.
McKinnington przeniósł swój wzrok na dwie grupki nieumarłych, zbierające się wokół. Udanie powstrzymał odruch wymiotny, spoglądając na zmasakrowaną pozostałość po Abramsie, która, o dziwo, wciąż się poruszała, następnie przenosząc wzrok na, wyglądającego równie nieciekawie, Lindseya Chyba czas zakończyć Twoje cierpienia, chłopie. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale te "nowiutkie" buty, które Ci sprzedałem dwa tygodnie temu, mogły być odrobinę używane, chociaż poprzedni właściciel za bardzo na nie nie narzekał. Fakt, może i nie miał głowy, ale to nie jest chyba aż tak istotne. No dobra, mamy już to za sobą, czas brać się do roboty.
Elf jednym płynnym ruchem obrócił bębenek rewolweru i wypalił w miotające się truchło LindseyaStrzelanie(Zr): 6/9+; ST14;
; =
9/14W ostatniej chwili ręka Arthura drgnęła, a kula chybiła celu, odbijając się rykoszetem od ściany okopu i świstając tuż nad uchem elfa. Mam nadzieję, że nie weźmie tego do siebie.
pomyślał Arthur